czwartek, 18 lipca 2019

Stresy wychodzą jak piegi na słońcu




Skończyło się wczesne wstawanie.
Zaczęło odsypianie.
Przynajmniej na razie.
Po raz pierwszy dostał mu się pokój od strony tarasu. Jest więc ciszej niż w numerze 1 czy 2 od ulicy.
Rano odsypia, wstając dopiero około ósmej. To dla niego "dopiero", bo zazwyczaj budzi się i jest gotów do akcji przed szóstą, na pewno o tej porze roku, kiedy dni są najdłuższe i dość wcześnie robi się jasno. Tutaj jednak zasłony są ciężkie i podgumowane, więc nie przepuszczają światła.
Ostatnie tygodnie odsypia też czasem drzemką popołudniową.
Stresy wychodzą jak piegi na słońcu.



Pierwsze dni w ogóle nie są typowe. Trzeba się odnaleźć w przestrzeni domu, kuchnio-jadalni, zrobić zakupy, a to w Albercie, a to w Dirku; jest też Lidlik i Aldik. Każdy sklep ma coś innego, bo z Alberta na przykład smarowna melasa z jabłek appelstroop, a różne świeże owoce mogą być z Lidla, ser z Alberta, ale warzywa i wina z Dirka, jeśli w promocji, a owoce morza, szczególnie szare krewetki z Morza Północnego, to z Aldika, bo tańsze itp. itd. Kombinacji artykułów ze sklepami jest sporo, ale i tak robi się to głównie z tego powodu, by nie jeździć w jedno i to samo miejsce.


Trzeba się przejechać rowerem i poczuć częścią tej rowerowej masy krytycznej, która cały dzień przemieszcza się przez Amsterdam. Trzeba poczuć wiatr na twarzy i objechać kilka razy Park Vondla, patrząc na ludzi, drzewa, ścieżki, raz wąskie, to znów rozszerzające się w zacienione aleje. 


Trzeba odwiedzić ulubioną księgarnię Atheneum na Spui i wyciągnąć z portfela, w którym przechowuje banknoty euro, roczną kartę do muzeów. Pozostanie sprawdzić wydrukowany na niej termin przydatności do użycia, a w Internecie ciekawsze wystawy, czasowe ekspozycje, mniej znane lub zapoznane muzea. 


Najpierw się odsypia i zwalnia. 
Potem dopiero stopniowo wchodzi na wyższe obroty. 
Tomiki wierszy już na stole...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz