sobota, 28 lipca 2018

Upał więc kwab. Kwab?!

(fot. J. Koch)












Co robić kiedy w Amsterdamie upał osiąga 37 stopni, a siedzenie w gatkach przed komputerem i udawanie, że pracujesz, przestaje już być racjonalną opcją?
Pozostaje shopping, bo w sklepach jest air conditioning, albo ukrycie się w klimatyzowanych pomieszczeniach w Rijksmuseum.

Nie obejrzałem jeszcze czasowej wystawy "KWAB. Dutch Design in the Age of Rembrandt".
Przyznam się, że tytułowe pojęcie nic mi nie mówiło: kwab.
Poza tym, że po niderlandzku to 'zwał', 'fałd' mięsa lub tłuszczu.
?!
Ale ponieważ współczesne powiedzonko mówi, że jak nie ma cię w google, to nie ma cię w ogóle, więc wrzuciłem to w internety, które odpowiedziały... ornament małżowinowo-chrząstkowy. A fuj! Że co?! No nie, proszę was, historycy sztuki, naprawdę nie można było wymyślić czegoś innego?! Po prostu zapożyczono z książek niemieckich - Ohrmuschelstil.

Przy okazji znajduję w słowniku języka niderlandzkiego Van Dale, że np. halskwab to 'pogardle' i podobno wywodzi się ze słowiańskiego 'żaba'. Po fryzyjsku natomiast kwab to 'meduza'.

Wystawę otwiera sala z krótkim filmem pokazującym dzbanek z przykrywką Adama van Vianena (1568/1569-1627), głównego reprezentanta tego stylu w Holandii. Przedmiot wydaje się większy niż jest w rzeczywistości. Ale dzięki temu filmikowi poznajemy wszystkie elementy zdobnego dzbanka z przykrywką. Nie, nie zdobnego - dzbanek jako taki, cały, jest jedną wielką ozdobą. Wszystko na tym niesamowitym dziele jest kwabem. Nie ma rozróżnienia na formę i ozdobę. To ornament, sam kwab, jest substancją, z której artysta stworzył swoje arcydzieło. Jest tutaj akt kobiecy, maski, małpka, ale wszystko przechodzi, przepływa jedno w drugie. Adam van Vianen  zrobił ten przedmiot w 1614 roku dla cechu złotników, ale także dla upamiętnienia swojego zmarłego brata.

Co tu gadać - popatrzcie sami; najpierw na film.

Ci, co znają niderlandzki, mogą posłuchać też bardzo ciekawej rozmowy.

A teraz czas na zdjęcia.


(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)


(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)


Ten przedmiot pojawia się nawet na obrazach współczesnych. Na wielu obrazach. Jego kształt był bowiem tak wyjątkowy, że ułatwiał malarzom przywołanie dawnych czasów lub odległych krain.

Raz mógł być "Puszką Pandory", jak na obrazie Barenda Graata z 1676 roku.


(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)


Innym razem grał pewną rolę w obrazie "Święty Paweł i święty Barnaba w Listrze" z 1617 roku, namalowanym przez Pietera Lastmana, ucznia Rembrandta, który na wielu swoich obrazach umieszczał dzban van Vianena zafascynowany jego przedziwnym kształtem. Święci przerywają tutaj pogański rytuał...


(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)


Jeszcze innym razem dzban był ważnym elementem na "Wielkoduszności Scypiona" Gerbranda van den Eekhouta z 1650-55.


(fot. J. Koch)


(fot. J. Koch)


Ale na wystawie jest wiele innych przykładów tego stylu. Dla przykładu zrobione przez Johannesa Lutmę w 1643 roku pojemniki na sól (przecież nie nazwę tego solniczkami!?).


(fot. J. Koch)


(fot. J. Koch)

Niezwykły jest brak symetrii i celowe jej rozbijanie.
W naczyniach zaskakuje często powtarzany motyw kształtu czaszki.


(fot. J. Koch)



(fot. J. Koch)


(fot. J. Koch)


(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)



(fot. J. Koch)


(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)


(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

Dodaj napis

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)


Na kolejnych zdjęciach jest kielich-szalka z postaciami kobiety i mężczyzny w objęciach (niestety wszystkie robione z wolnej ręki, więc niekiedy nie udało się uzyskać odpowiedniej ostrości).


(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)




piątek, 27 lipca 2018

Piękna wycieczka, piękna ławeczka.

Zawsze kiedy jestem w Amsterdamie, odwiedzam swoją ławkę - Space to take place.
Byłem w 2016 roku. Byłem również w ubiegłym roku.
Więc teraz też.


(fot. M. Koch)


(fot. M. Koch)


Piękna wycieczka, piękna ławeczka.


(fot. J. Koch)


Piknik z widokiem na IJmeer - to jest coś.


(fot. J. Koch)


(fot. J. Koch)


(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)


A oto IJburg w trakcie budowy w 2004 roku.


(www)


Ta część Amsterdamu położona na wschodzie miasta. Na sztucznych wysepkach.


(Google Maps)


(www)

Ławka jest przy Bert Haanstrakade, a Haanstra (1916-1997) to całkiem zacna nazwa dla artystycznego projektu. Warto obejrzeć np. jego nagrodzony Oscarem film Glass/Glas z 1958 roku z idealnym połączeniem obrazu i jazzowej muzyki. Niezrównany jest jego Rembrandt schilder van de mens (Rembrandt malarz człowieka) z 1957 roku, kiedy bez użycia technik komputerowych Haanstra osiągnął w finalnej scenie niesamowity efekt z połączenia autoportretów malarza. Jeździł po całym świecie filmując rozproszone autoportrety malarza, z różnych odległości, aby je odpowiednio wykadrować...

Na mapce poniżej zaznaczyłem czerwoną kreską położenie ławki przy Haanstrakade.


(www)


Z centrum, z Museumplein, jedzie się na IJburg rowerem jakieś 40 minut.








Trzeba pokonać most rowerowy z częścią dla pieszych nad kanałem łączącym Amsterdam z Renem.


(www)


(fot. M. Koch)


(fot. M. Koch)